sobota, 24 stycznia 2015

Liebster Award- czyli Ciekawscy dodają pytania

Liebster Award

Ogółem o tym... wyróżnieniu:

Zostajemy nominowani przez innych bloggerów za 'dobrze wykonaną robotę'.
Są też oczywiście zasady:
zostajesz nominowany= nominujesz
Przy okazji zmieniasz pytania na te, które są twoim własnym wymysłem.
Ja zostałam nominowana przez Lavanę Zoro, która prowadzi bloga o Fairy Tail.
A teraz, pomijając wszystkie inne formalności, zaczynam!

Question One!
Czy to twój pierwszy blog?

Niestety, nie. Historie Zapomniane to nr. 3

Question Two!
Jakie są twoje cztery ulubione postacie z Fairy Tail?

Hmm. Gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to mogę spokojnie wyróżnić cztery osoby:
Bickslow- tak, wiem. Jest dziwny, ale przynajmniej ma własny, oryginalny charakter.
Aquarius- do pewnego momentu naprawdę była moją ulubioną postacią.
Atlas Flame- co prawda nie występował w tym anime/mandze zbyt długo, ale muszę go tu wcisnąć.
Gajeel Resfox- za to jego zachowanie. Cytując go "Gi Hi"

Question Three!
Czy kiedy zakładałaś bloga miałaś w głowie całą historię i zakończenie?

Na razie publikuję tylko "Znajdź swoją własną drogę do piekła", więc nie będę się czepiała.
Wiedziałam, jakie będą główne wydarzenia, choć teraz na spokojnie je dodaję, zmieniam lub zostawiam w spokoju.
Słowem: miałam plan, którego się jednak nie trzymam.

Question Four!
Wolisz iść na żywioł, czy mieć wszystko przemyślane?

Mam nadzieję, że jako odpowiedź na to pytanie mogę użyć cytatu:
     "Nie warto wszystkiego planować. Życie i tak pisze swój własny scenariusz"

Question Five!
Jaka jest twoja ulubiona gra?

Ale... w sensie zespołowa? Czy elektroniczna? Ehh. Niedomówienia
Jeżeli chodzi o zespołowe gry- na pewno koszykówka. Mogę wykożystać wzrost (174 cm), by zmiażdżyć przeciwnika. I co najważniejsze, zazwyczaj mi się udaje :)
A elektroniczna- Assassin's Creed- Brotherhood. Serdecznie polecam.

Question Six!
Kiedy spotkałaś się po raz pierwszy z mangą/anime?

Miałam wtedy... chyba cztery lata. Wśród komiksów kuzyna znalazłam mangę Dragon Ball, którą później razem przeglądaliśmy. Było to ciekawe doświadczenie- Ja, czteroletnia dziewczynka nie za bardzo rozumiejąca cele bohaterów i On- dwunastoletni chłopak, chcący, by jego ukochana siostra cioteczna zrozumiała wszystko to, co on. Efekt był taki, że manga po przeczytaniu została odłożona w kąt, a my poszliśmy na dwór.
Question Seven!
Kto jest twoim ulubionym autorem mangi?

Nie mam ulubionego. Gdyby chodziło o książki, to bym mogła wybierać.

Question Eight!
Jakie ciasto lubisz najbardziej?

Oh, dużo tego. Ale na pewno w pierwszej dziesiątce znajdzie się Murzynek.

Question Nine!
W związku z powyższym chciałabyś kiedyś zorganizować spotkanie bloggerów i dostać to ciasto ode mnie w prezencie?

Trzy razy tak! Jedziesz do Nibylandii!

Question Ten!
Czy chętnie chodzisz do lekarza?

Zależy z czym. Katar? Proszę bardzo! Pobieranie krwi? A niech wampiry (nawyk od taty) się napiją! Złamanie czegoś też nie jest mi obce. Muszę, to pójdę. Ale czy chętnie? Zależy po co.

Question Eleven!
Czy boisz się u kogoś komentować opowiadanie na bloggerze?

A niby po co? Należę do osób odważnych (przynajmniej wszyscy mi tak mówią), a zresztą niewiele osób wie, że piszę. Dla nieznajomych jestem po prostu Bad Apple pisząca Historie Zapomniane. Więc czego się bać?

Teraz osoby, które chciałabym wyróżnić:
1. A-chan Moja wersja Fairy Tail, czyli przygody Ayi i Mii z "Wróżkami"
2. Rise chan Jeźdźcy Smoków
3. Kryształowy Anioł Legenda dnia i nocy

Wiem, że powinno być jedenaście osób, jednak nie mam na to siły. Zresztą- poradzicie sobie bez mojej uwagi. Mam nadzieję, że zostaniecie nominowani przez kogoś innego :)

Pytania, które zadaję osobom nominowanym to:

1.   Co sądzisz o e-book'ach?
2.   Jak rozumiesz słowa "krzyczę milcząc"?
3.   Co zrobiłabyś/zrobiłbyś, gdyby twój ulubiony/ulubiona bohater/bohaterka pojawił/pojawiła się koło ciebie?( przy okazji, kto to jest?)
4.   Twój ulubiony gatunek muzyki?
5.   Dlaczego zdecydowałaś/zdecydowałeś się prowadzić bloga?
6.   Masz jakiś ulubiony cytat? (możesz go podać?)
7.   Twoje ulubione zwierze?
8.   Co najbardziej utrudnia Ci życie?
9.   Masz rodzeństwo?
10. Odnalazłaś/Odnalazłeś już swoją drugą połówkę?
11. Co sądzisz o "Liebster Avard"?

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział III

III

Oczami Fans

Od wizyty w Komnacie Kart minęły cztery dni. 
Podczas tego czasu nic się nie wydarzyło. No, przynajmniej dla mnie- zostałam zamknięta we własnym pokoju przez Noctisa i Noela.
Przeraziła mnie jedna sprawa- mój domniemany 'przyjaciel' mnie oszukał.
Widzieliście kiedyś, co się stanie, kiedy szyba zderzy się z kamieniem? Nie? To powiem wam- pęka. Dokładnie to samo stało się z moim sercem
Tak właściwie, nie rozumiałam, co takiego złego zrobiłam. To było przecież oczywiste, że jakieś informacje będą błędne bądź nieaktualne. Te były sprzeczne.
Nic na to nie poradzę- tak po prostu musiało być.
Ale co do moich uczuć... Byłam zdezorientowana, czasami przechodziły mnie dziwne dreszcze, jakbym się bała. Ale czy to było to? Może byłam po prostu smutna? Nie wiem. Nigdy nie radziłam sobie z tymi negatywnymi lub smutnymi uczuciami.
Od czasu do czasu słyszałam głosy za ścianą. Często były przytłumione, jednak można było w nich rozpoznać zagraniczne akcenty.
Nie jestem do końca pewna, o czym mówili. Pojedyncze wyrazy takie jak "tak", "nie", "podoba mi się ten pomysł" nic mi nie mówiły. Może powinnam przestać wysilać słuch? Prawdopodobnie wiedzą lub podejrzewają, że ich podsłuchuje. Może robią to specjalnie? A może wszystko to, co słyszę, to prawda?
Ehh.
Za dużo niezbadanych informacji...

Oczami Noela

Kiedy zamknęliśmy Ashe, zacząłem czuć się nieco pewniej. Nie musiałem już jej bronić, śmiać się z nieudanych żartów lub bez przerwy się uśmiechać. Od małego byłem wychowywany z Noctisem, który nigdy chętnie się nie podnosił swoich kącików ust. Uznawał to za "męczące, niepotrzebne i kłamliwe". Ja po części przejmowałem jego nawyki.
Gdybym miał być sam ze sobą szczery, trochę, ale tylko trochę żałowałem mojego zachowania wobec blondynki. Kiedy zamykaliśmy ją w jej własnym pokoju, w jej oczach zauważyłem przerażenie. Tata uczył mnie, że kiedy ktoś patrząc na ciebie, jest przerażony, stajesz się potworem, który na sumieniu będzie miał tysiące poległych myślących istot.
Hmm... Chyba miał racje.
Nie oszukujmy się- jestem Elfem Ognia i Wody. Należę do Przymierza Nowej Alkawarii. Wiecie co to jest? Nie, to nie jest żadna sekta ani republika. Jesteśmy "Oddziałem", którego zadanie jest tylko jedno- pokonać wszystkie Legiony i włączyć je na terytorium Alkawarii.
To jest nasz oficjalny cel, dzięki któremu mamy coraz więcej rekrutów.
A ten prawdziwy?
Odkąd mamy nowego przywódcę (który swoją drogą, jeszcze się nie przedstawił) nasz cel się zmienił. ON planuje stworzyć nowe, niezależne państwo, w którym nie będzie rządziła rodzina królewska. Będą wolne elekcje.
Tak właściwie, to nie podążałem ślepo za JEGO rozkazami. Działał tylko od pięciu lat, nie był jeszcze bardzo doświadczony. Prawdopodobnie, gdyby nie Noctis, który z nieznanych dla mnie powodów MU "ufał", bez wahania bym GO zdradził.
Tutaj, w Przymierzu Nowej Alkawarii straciłem niemal całe człowieczeństwo- byłem tego doskonale świadomy. Każda służba, w której musisz ograniczyć swoje myśli bądź wykonywać rozkazy niezgodne z własnym sumieniem, niszczy cię, w sposób, którego nie możesz powstrzymać.
To jak tortura, której na początku nie zauważasz, a nawet uważasz za nagrodę. A potem? Kiedy chcesz powrócić do poprzednich nawyków? Gówno- musisz pogodzić się z rzeczywistością.
Jest kilka osób, dzięki którym mam jeszcze coś takiego jak "uczucia".
Noctis, który od niemal zawsze jest moim najlepszym przyjacielem.
Yeul, która jest dla mnie jak druga matka.
No i mała dziewczynka, z przeszłości, którą już słabo pamiętam. Nie chce o niej wspominać. Rani moją bezduszność.

Oczami Serah

Gdyby ktoś powiedział mi dziesięć dni temu, że razem z moim starszym rodzeństwem będę należała do jednego legionu, zapytałabym tą osobę, czy przypadkiem nie ześwirowała. Z naszej trójki tylko Could był w organizacji, która zajmowała się bronieniem cesarstwa. Prequiel mogłaby się tam jeszcze dostać- od ponad dziesięciu lat zajmowała się konstrukcją pułapek. Poza tym, chyba od zawsze umiała dobrze walczyć, miała tak zwany "Szósty zmysł", choć zawsze byłam bardziej skłonna myśleć, że ma ich jeszcze więcej. A ja? Odziedziczyłam wprawdzie kilka talentów po mamie: widziałam przyszłość, czasami duchy i mogłam przywołać jedną broń: łuk. Jednak...
W przeciwieństwie do mojej rodzicielki, nie umiałam nad tym panować. Nie potrafiłam długo utrzymywać "wizji", by były czytelne. Przynajmniej nie byłam "nawiedzana" często przez duchy, co dawało mi przynajmniej wypocząć. A broń? Znikał po czwartym użyciu.
Więc... Czemu tutaj należałam? Co prawda od dziesięciu dni, ale...
Potrzebowali mnie do czegoś? Jest wiele osób, które zdecydowanie lepiej radzą sobie z tą dziwną odmianą magii.
Może to dlatego, że byłam siostrą Could'a?
Może dlatego, bo byłam siostrą sławnej 'Lightning'?
A może to dlatego, że nie pozostało już dużo magów, którzy po pierwszej wizji nie zwariowali?
Nie wiem, naprawdę nie wiem.

Te cztery ostatnie dni mogłam określić jednym słowem: dziwne.
Prequiel zrobiła już piekło Snow'owi, gdy ten opowiadał jeden ze zboczonych żarcików, do których wszyscy zdołali się przyzwyczaić. Brat miał z tego niezły ubaw, chociaż powstrzymywał ją już wcześniej. Oraz najważniejsze- Could przedstawił ją jej pseudonimem. Był to dla mnie znak, bym robiła to samo.
Gdzie tu sprawiedliwość? Nie mogłam mówić do własnej siostry po imieniu.
Nie jestem do końca pewna, czy to dobrze, ale byłam już na to wcześniej gotowa. Na jej chłodne powitanie, znikome zainteresowanie i absolutny brak ciepła. Ona po prostu już taka była. Po szesnastu latach da się do tego przyzwyczaić.

Przez te kilka dni zdążyłyśmy się już dwa razy pokłócić i szczegółowo opisać, co robiłyśmy przez ponad sześć miesięcy. Z mojej strony było to głównie pomaganie mieszkańcom wioski, w której mieszkałam. Uczyłam się tam samodzielności, choć tak naprawdę po prostu nie chciałam nikomu ciążyć.
Mój starszy brat jest w "Niszczycielskim Legionie", a starsza siostra zajmowała się... Szermierką, konstruowaniem pułapek lub broni, przywoływaniem, śledzeniem, oraz zdobywaniem informacji. Słowem- wszystkim, tylko nie domem.
Mir- Spokój
Prequiel za to opowiadała mi o jej nowych odkryciach na terenie Cesarstwa, o jej kontaktach z Odynem, którego obiecała mi w najbliższym czasie przedstawić, oraz pokazała nowy miecza- Thunderbolt. Ostatnia broń, którą u niej widziałam nazywała się Mir, co w jakimś tam języku oznaczało Spokój. Podobno tamten miecz "nie sprostał oczekiwaniom" mojej siostry.
Jeżeli chodzi o te ostre narzędzia, to ona chyba nigdy nie będzie zadowolona. To nie pasował jej materiał, z którego został zrobiony rdzeń, to coś miało "niepraktyczny kształt", lub "rękojeść była krzywa". Oczywiście, nikt oprócz jej tego na początku nie widział. Dopiero później, przez bitą godzinę udowadniała nam, jaki błąd popełnił dany kowal, a my wszyscy przyznawaliśmy jej rację. Mniej, lub bardziej zaangażowanie.
Później, kiedy nikt nie chciał przyjąć od niej zamówienia, (naprawdę się nie dziwiłam) zaczęła sama robić miecze. Pierwsze sztuki, które zrobiła, podobno nadawały się tylko do ponownego stopnienia (wiedziałam o tym, bo nie dało się nie słyszeć krzyków 'Jeszcze Raz'!) i ona o tym doskonale wiedziała. Stwierdziła, że pokaże nam pierwszy w miarę udany miecz, który okazał się jej dziesiątym.
Dobrze pamiętam, jak wyglądał. Skórzana rękojeść była mocno obszyta grubą, czarną nicią, a klinga została wykonana ze srebra. Mówiła o tym znacznie więcej, jednak nie rozumiałam, o co jej chodzi. Jakiś jelec, tylec i płaz. A co to niby jest? (Posyłam na wszystkim znaną stronę- Wikipedię)

Ale odbiegłam od tematu, prawda?
W jednym zdaniu- przez te cztery dni, udało mi się bardziej odbudować kontakty z siostrą, dla której ten czas był czysto integracyjny. Ale czy to źle? Ja znałam członków Legionu XIII dłużej niż ona- no, a przynajmniej większość.
Teraz siedzieliśmy w "Sali Mapowej", jak zaczęłam nazywać pokój wypełniony pożółkłymi papierami, wieloma rysunkami terenów oraz książkami. Było tutaj cicho i spokojnie, choć jednocześnie, gdyby nie było trzech świec ustawionych na brzozowym, prostokątnym stole, nic nie byłoby widać.
Siedziałam koło Prequiel i Snow'a, który mówił nam właśnie o poczynaniach Cesarstwa, Alkawarii no i najbardziej interesującej nas organizacji- Przymierza Nowej Alkawarii.

Oczami Prequiel

"Debil Snow", jak to zaczęłam nazywać w myślach naszego przywódcę, starał się jak najbardziej szczegółowo opowiedzieć o sytuacji politycznej państw. Sprawiało mu to wiele trudności, choć nie wiedziałam, dlaczego tak się zachowywał. Nie mógł po prostu powiedzieć, że szykuje się wojna? Błagam was- jeżeli człowiek cokolwiek widzi na arenie politycznej, wie to już od dawna. Co oczywiście nie oznacza, że nie chciałabym zatrzymać groma krwawych bitw. Czy pola, wsie i miasta nie były wystarczająco skąpane w szkarłatnym płynie?
Mimo niektórych uwag, siedziałam cicho. Byłam tu dopiero od czterech dni, chcąc nie chcąc, nie miałam jeszcze wyrobionego autorytetu, by móc otwarcie sprzeciwiać się przywódcy.
Zaciekawiło mnie kilka rzeczy:
Legion V nie przeprowadził inwazji na jednym z Alkawarijskich miast. Czyżby nie zgodzili się na rozpoczęcie wojny? A może po prostu stwierdzili, że ponad tysiąc kilometrów to za dużo jak dla nich?
Nie wiem- nie znam się na prowadzeniu innych ludzi.
Cesarstwo podobno nic z tym nie zrobiło- jednak ta informacja na pewno jest błędna. Skoro Cesarz zdecydował się na tak odważny czyn, pewnie był zezłoszczony jakimkolwiek sprzeciwem. Ten człowiek z natury jest... nerwowy. Naprawdę- kiedyś zwolnił połowę Legionu I za brak posłuszeństwa.
No i trzeci wątek, o którym nie wiedziałam, co mam sądzić.
Niby jak to Przymierze Nowej Alkawarii postanowiło oddzielić się od państwa? Co prawda Snow mówił, że to tylko plotki, ale i one zawierają ziarenko prawdy.
-Hej, Snow. Mam jedno pytanie- postanowiłam się odezwać, kiedy on skończył mówić. Kultura wymagała, bym nie przeszkadzała tak zestresowanemu człowiekowi.
-Tak, Siostro?
Dokładnie. Dlatego nazywałam go Debilem.
Ja?! Jego siostrą?! Naprawdę rozumiem, że zakochał się w Serah i zamierza być jej "bohaterem", cokolwiek to oznacza, ale no bez przesady!
Podniosłam na niego Thunderbolt'a, choć szybko zabrałam go spod jego szyi. Nie jest wart, by poczuł to ostrze we własnym ciele.
-Po pierwsze nie nazywaj mnie swoją "Siostrą". Nie masz do tego prawa.- wysłałam mu mnóstwo gromów w oczach, chcąc, by zapamiętał to na długi czas. I chyba zadziałało- zbladł.
-Skąd wiesz, jakie krążą plotki za granicą? Masz tam jakichś zaufanych szpiegów?
-Oczywiście! Za kogo ty mnie masz? Za debila?
A żebyś wiedział!
-Czy ten twój szpieg ma jakieś konkretne imię?
-Tak.
Udajesz, czy naprawdę jesteś aż tak głupi?
-Tch. Więc? Podasz je?- zapytałam zniecierpliwiona. Nawet dziecko wie, że jak ktoś dopytuje się o bardziej szczegółowe rzeczy, chce wiedzieć jak najwięcej.
-Ten szpieg to dziewczyna. Nazywa się Stella. Nie znamy nazwiska- powiedział mi Hope, z którym zdołałam się zaprzyjaźnić. Chyba nikt prócz niego nie rozumie mnie tak bardzo w niektórych kwestiach... Przyznam się bez bicia- polubiłam chłopaka.
-Dzięki, Hope. Wiesz może, jak wygląda?- byłam ciekawa, a to rzecz ludzka. Czyli jestem wciąż człowiekiem.
-Nie. Snow nie chciał nic powiedzieć. Podejrzewam, że się w niej zakochał- powiedział z uśmiechem godnym doświadczonego spiskowca, który oczywiście był kierowany w moją stronę. Dobrze wiedziałam, że żartował, lecz inni chyba nie byli tego świadomi.
Ups. Zdarza się.
-Naprawdę, Snow?! Myślałam, myślałam że ty...- zaczęła lekko histeryzować Serah. Biedna, zakochała się w głupim wielkoludzie.
-Mówiłam Vanille! Przegrałaś zakład!- krzyczała uradowana Yun, na którą osobiście wolałam mówić Fang. Przy okazji. Jest dosyć... dziwną osobą.
-Wcale nie! Snow! Powiedz jej, że to kłamstwo! Błagam!- krzyczała Dia "Vanille". Wszyscy mówimy jej po pseudonimie, bo tak chce.
Część osób zachowała spokój. Mój brat co prawda dzięki Tifie- która swoją drogą nie jest nachalna, jak mi się na początku wydawało. A Sazh i Zack? Ach, ta wielka zasługa zdziwienia.
-Dobra, Hope. Powiedz im, że tylko żartowałeś...- mruknęłam do czternastolatka po pięciu minutach, gdy z tego jednego zdania zaczęły powstawać kolejne. Niektóre były zabawne, jednak po usłyszeniu możliwości tego, że Snow jest tak naprawdę kobietą, postanowiłam przerwać tą błazenadę.
-Hej, to był tylko żart...- powiedział cicho Hope. Spojrzałam na niego karcąco, na co on odpowiedział mi wrednym uśmiechem. Skubany... Za to cię lubię, młody!
-Hej!-starałam się uspokoić ich w miarę cywilizowany sposób, jednak nic to nie dało. Jakbym była na placu zabaw...
-Wszyscy zamknąć gęby!- właściwie zareagowało tylko kilka osób. Główni awanturnicy nadal wrzeszczeli.
-Zamknąć Mordy!- wyjęłam Thunderbolt i wbiłam go w stół, gdzie akurat nie było rozłożonej mapy (które były bardzo dobrze zrobione). Snow spojrzał na mnie jak na wybawcę, a Serah była przestraszona. Nie dziwiłam jej się- kiedyś w przypływie złości rozwaliłam siedemnaście drzew mieczem. Proszę zauważyć, że miałam wtedy siedem lat.
-To, co powiedział Hope było tylko żartem. Nie każde zdanie musi być prawdą. Na przykład- odchrząknęłam, przygotowując się na dłuższą przemowę
-Jeżeli Legion V sprzeciwił się Cesarzowi, musiała go dosięgnąć jakakolwiek kara. Może będzie ona widoczna dopiero później, ale na pewno jakoś zapłacą za nieposłuszeństwo. Pamiętacie chyba, co się stało z Legionem I cztery lata temu, nie? Cesarz zwolnił połowę, by pokazać innym Legionom, że musimy być wobec niego posłuszni. Możliwe, że ktoś przepłaci to życiem, ale zbliża się wojna. Teraz wszystkie Legiony są mu potrzebne, a szczególnie V. Pamiętacie jego inną nazwę, prawda?- spojrzałam na nich z wyczekiwaniem.
-Legion Cesarstwa- Odezwała się Fang, o dziwo niepewnym głosem, co mnie zdziwiło. Wspominałam, że jest dziwna? Wydaje się pewna siebie, a jak ktoś jej otwarcie pyskuje, ucina rozmowę w połowie zdania. Nie znam jej jeszcze dobrze, ale ma trudny charakter. Kiedyś ją na pewno rozgryzę. Ale potrzebuję na to więcej czasu.
-Zgadza się, Fang. A teraz może przestaniemy gdybać, jaka to może być kara i zaczniemy zajmować się zadaniami? Mamy coś do roboty, Snow?- spytałam chłodno blondyna. Nie zdziwiłam się, kiedy ten posłał mi swój durnowaty uśmieszek.
-Jasne, Sio...Lightning.- wiedziałam, że gdyby nie Thunderbolt wciąż wbity w stół, nazwał by mnie siostrą. Oh, jak dobrze, że wykułam ten miecz. Mir nie była aż tak przerażająca...
-Więc, mamy za zadanie rozbić jeden z obozów Przymierza i patrolować okolice. Mamy zakaz wyruszania za granice Cesarstwa. To chyba tyle.
-Gdzie jest obóz?- uprzedziła mnie Tifa, która wyglądała na zainteresowana tematem.
-Jakieś 50 kilometrów od nas na południe. Są już na naszym terenie.
Ach, ta bezużyteczna straż graniczna...
-Ilu ich jest?- wtrącił się Zack. Szczerze, zapomniałam już o nim.
-Trochę dużo...
-Jakaś dokładniejsza liczba? Na pewno wiesz, Snow.- wtrącił się Could. Chyba wiedział, że miałam ochotę wybuchnąć.
-Około 200 000.  Wyruszamy za dwa dni.
Wstałam i wyciągnęłam Thunderbolt ze stołu, po czym otworzyłam drzwi.
-Wracam jutro. Nie szukajcie mnie.
Po czym wyszłam. Tak po prostu.

Oczami Noela

Przez godzinę zastanawiałem się, co zrobić z Ashe. Okazało się, że to ode mnie zależy jej życie. Nienawidzę cię, okrutny losie. Może jeszcze zabierzesz nam te 200 000, które zostały wysłane na stolicę Cesarstwa?
Ale nie na gdybaniu mam się teraz skupić- nie za to mi płacą.
Nie męcząc się z pukaniem, wszedłem do pokoju blondynki. Wiedziałem, że była "gotowa" na moje przyjście. Przynajmniej tak starała się grać.
-Znaj moją dobroduszność, Ashe...- bądź jej pozostałości.
-N-Niby w cz-czym?! Zamknęliście mnie tutaj!
-Kobieto, jeżeli chcesz udawać odważną, pozbądź się lęku w oczach. Inaczej to nie zadziała- zmroziłem ją wzrokiem, jednak nie tak długo, jak na początku zamierzałem.
Człowieczeństwo jest do kitu. Przynosi same ograniczenia.
-Kontynuując, dam Ci wybór. Możesz podać nam wszystkie informacje. Tak, wiemy, że coś jeszcze ukrywasz. Nie jesteśmy dziećmi, Ashe. Tutejsi specjaliści zajmują się swoją robotą nie od dzisiaj!
-A-A t-t-ta druga opcja?- czyżby nie była tak podległa, jak na początku mi się wydawało? Czy ona może mieć resztę tego, co nazywane jest honorem? Nie... Przecież to zdrajczyni Cesarstwa.
W moim życiu panowało kilka zasad. Jedną z nich było przysłowie:
"Kto raz zdradził, już na zawsze pozostanie zdrajcą"
-Wyciągnij rękę.- nakazałem dziewczynie.
Na chwilę zawahałem się, czy na pewno chcę to jej dać. Ale nie wypadało zmienić już decyzji. Kultura tego wymaga.
-Możesz z nim zrobić co chcesz. Masz czas do jutra.
Gdy podałem jej irydowy, krótki sztylet bez wyrazu wpatrywała się w swoje ręce, a raczej przedmiot na nich położony.
Wyszedłem z pomieszczenia, starając się uniknąć jej wzroku.

Oczami Noctisa

Siedziałem właśnie u mnie w pokoju i przeglądałem po raz dziesiąty informacje o niejakiej Lightning.
No do cholery... Tu prawie nic nie ma!
Początkowo planowałem stworzyć jakikolwiek zarys jej umiejętności, wymyślić strategię, cokolwiek. Ale...
Każda istota ludzka kiedyś odczuje niedosyt informacji. Tak mówił mój wujek, który nie żyje od czterech lat.
A szkoda. Był jednym z niewielu osób, które lubiłem.
Nagle, przekręcając po raz kolejny strony zobaczyłem kilka kresek. Gdyby nie tworzyły liter, zapewne zignorowałbym to.
Postawcie się na mojej sytuacji. Osoba, którą naprawdę jesteście zainteresowani, praktycznie dla wszystkich jest tylko legendą. Zdobywacie o niej książkę, a tam znajdujecie wydrapany napis "Góry Ea". Postąpilibyście prawdopodobnie tak samo jak ja- poderwalibyście się z miejsca i ruszyli w pogoń za czekającą książką.
Miałem szczęście, że przejrzałem wcześniej większość Biblioteki i natknąłem się na ten tytuł. Gdyby nie to, zastanawiałbym się nadal, o co może chodzić.
Byłem podekscytowany. Tak bardzo, że zacząłem się uśmiechać.
Wparowałem do pokoju z zapałem w oczach. Na szczęście nikogo tam nie było, więc nikt nie zobaczył mnie w obecnym stanie.
Porzucić wypracowaną reputację nieczułego mordercy? Nie, dziękuję.
Zacząłem szukać książki, którą szybko znalazłem. Boże, jeżeli jakikolwiek istniejesz, dzięki Ci, za fotogeniczną pamięć!
Znalazłem- na każdej stronie zapisane były ołówkiem informacje o Lightning.
Dużo
No, a przynajmniej wystarczająco, by stworzyć ogólny zarys umiejętności.
Zobaczmy więc, co jest legendą.

Po godzinie byłem rozbudzony jeszcze bardziej, niż mogłem się spodziewać. Czyżbym znalazł wreszcie godnego siebie przeciwnika? Nie mogłem być jednak pewny, czy wszystko tu jest prawdą.
-Ha.. Ha.. Ha...- zacząłem śmiać się, właściwie nie wiem z czego.
Byłem zmęczony,
Zmęczony ciągłym wygrywaniem.
Oj nie, jednak łatwo się nie poddam. Nie oddam moich zwycięstw.
-Lightning... Prequiel Farron... Jesteś jedyną osobą, którą mogę tak nazwać. Hara. Moja Hara.


--------------------------------
Cytat rozdziału: "Nie chcę o niej wspominać. Rani moją bezduszność" Noel Kreiss

A gdyby ktość był ciekawy- Thunderbolt. Zmienianie formy wytłumaczę później