Równo ze wschodem słońca otworzyłam oczy. Wstałam, umyłam twarz, zęby, ubrałam się i przypięłam do paska mój miecz- Thunderbolt. Dopiero wtedy zeszłam na dół, do kuchni. Przywitał mnie tam okropny zapach spalonego chleba i mięsa.
To oznaczało tylko jedno- mój starszy brat wrócił.
-Could? Co tym razem spaliłeś?
Blondyn odwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem. Przez chwilę widziałam w jego oczach zdziwienie. A przez co? Nie wiedziałam. Jednak ten dziwny przebłysk zaskoczenia szybko mu przeszedł. Podbiegł do mnie szybko i przytulił do siebie mocno.
-Prequiel! Ale ty się zmieniłaś! Nie widzieliśmy się tylko sześć miesięcy, a ty tak wypiękniałaś!
Mój "kochany" brat prawie połamał mi żebra swoim niedźwiedzim uściskiem, jednocześnie porywając mnie z ziemi. Jeżeli mam być szczera, to miałam problemy z oddychaniem.
Dźgnęłam go palcem między żebra, dając mu znak, żeby mnie z powrotem odstawił na ziemi. Byłam istotą o dwóch nogach. Bez skrzydeł. Powinnam poruszać się po ziemi.
Mój gest na szczęście poskutkował- Could delikatnie odstawił mnie na podłogę i trochę się oddalił.
-Tęskniłem, siostrzyczko...- i znowu zaczął mnie przytulać. Norma. Starszy o trzy lata brat, który był postrachem dla ludzi ze swojej drużyny zaczął uważać swoją młodszą siostrę za pluszaka. A muszę dodać, że nie mam brązowego futra.
-Też tęskniłam, Could. Nie było cię pół roku. Co robiłeś?
Mój brat jest dosyć... specyficzną osobą. Czasami, kiedy ma lepszy humor, potrafi z uśmiechem opowiadać o wypruwaniu flaków wrogiej armii, a raz, kiedy jest smutny może mówić ze smutkiem o motylkach i białych chmurkach. Tak, mój brat jest dziwną osobą.
-Wiesz, ostatnio Tifa była na przeszpiegach w innym obozie. Legion XII zmienił stronę, rozumiesz?!- mówił to ze złością, choć jednak było widać, że jest tym faktem niezmiernie podekscytowany. Oho, to musiała być bitwa stulecia.
-Dostaliśmy nawet pozwolenie od dowódcy na zniszczenie tego oddziału, ale... Nie udało nam się.
Byłam szczerze zdziwiona. Could nie poddawał się absolutnie nigdy, nie ważne, o co chodziło. A najdziwniejsze było to, że zazwyczaj udawało mu się dotrzeć do celu, który sobie wcześniej wyznaczył. Co więc się stało? Te uczucia doprowadziły do zaniepokojenia. Szykuje się coś większego...
-Could, co się takiego stało?
-Przegrałem w pojedynku z niejakim Lucis'em Caelum'em.
Zacisnęłam pięść. Nie kojarzyłam gościa. Tacy wrogowie byli najgroźniejsi. Nic o nich nie wiadomo, absolutnie nic...
Ale... Co to wszystko miało do mnie?
-Braciszku, czego ode mnie oczekujesz?
Przez chwilę milczał, a później dodał:
-Chcę, żebyś pojechała razem ze mną do naszego oddziału.
-Prequiel! Ale ty się zmieniłaś! Nie widzieliśmy się tylko sześć miesięcy, a ty tak wypiękniałaś!
Mój "kochany" brat prawie połamał mi żebra swoim niedźwiedzim uściskiem, jednocześnie porywając mnie z ziemi. Jeżeli mam być szczera, to miałam problemy z oddychaniem.
Dźgnęłam go palcem między żebra, dając mu znak, żeby mnie z powrotem odstawił na ziemi. Byłam istotą o dwóch nogach. Bez skrzydeł. Powinnam poruszać się po ziemi.
Mój gest na szczęście poskutkował- Could delikatnie odstawił mnie na podłogę i trochę się oddalił.
-Tęskniłem, siostrzyczko...- i znowu zaczął mnie przytulać. Norma. Starszy o trzy lata brat, który był postrachem dla ludzi ze swojej drużyny zaczął uważać swoją młodszą siostrę za pluszaka. A muszę dodać, że nie mam brązowego futra.
-Też tęskniłam, Could. Nie było cię pół roku. Co robiłeś?
Mój brat jest dosyć... specyficzną osobą. Czasami, kiedy ma lepszy humor, potrafi z uśmiechem opowiadać o wypruwaniu flaków wrogiej armii, a raz, kiedy jest smutny może mówić ze smutkiem o motylkach i białych chmurkach. Tak, mój brat jest dziwną osobą.
-Wiesz, ostatnio Tifa była na przeszpiegach w innym obozie. Legion XII zmienił stronę, rozumiesz?!- mówił to ze złością, choć jednak było widać, że jest tym faktem niezmiernie podekscytowany. Oho, to musiała być bitwa stulecia.
-Dostaliśmy nawet pozwolenie od dowódcy na zniszczenie tego oddziału, ale... Nie udało nam się.
Byłam szczerze zdziwiona. Could nie poddawał się absolutnie nigdy, nie ważne, o co chodziło. A najdziwniejsze było to, że zazwyczaj udawało mu się dotrzeć do celu, który sobie wcześniej wyznaczył. Co więc się stało? Te uczucia doprowadziły do zaniepokojenia. Szykuje się coś większego...
-Could, co się takiego stało?
-Przegrałem w pojedynku z niejakim Lucis'em Caelum'em.
Zacisnęłam pięść. Nie kojarzyłam gościa. Tacy wrogowie byli najgroźniejsi. Nic o nich nie wiadomo, absolutnie nic...
Ale... Co to wszystko miało do mnie?
-Braciszku, czego ode mnie oczekujesz?
Przez chwilę milczał, a później dodał:
-Chcę, żebyś pojechała razem ze mną do naszego oddziału.
Właśnie tak zaczęła się historia mojego życia
~*~
A tak na koniec- coś, co pomogło mi wymyślić fabułę:
Hejka! Trochę mi to zajęło przez brak internetu, ale wreszcie mogłam tu zajrzeć! Prolog bardzo ciekawy i owiany nutką tajemnicy. Widać, że jest to coś poważniejszego niż twe poprzednie opowiadanie i szczerze powiedziawszy o wiele bardziej przejrzyste. Jeszcze nawet porządnie nie zaczęłam czytać, a już mam pewność co do polubienia brata głównej bohaterki. Jestem też ciekawa jaką osobą jest etto...Zapomniałam jak się nazywa... Gościu, który go pokonał. Nie rozumiem dlaczego, lecz imię głównej bohaterki kojarzy mi się z Prequelem gier.XD No nic. Na pewno będę czytała to z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lavana Zoro ;D